Niestety należę do osób, które o usta muszą dać. Przesuszają się nie tylko w zimę albo w wiatr - suche są praktycznie ciągle, chyba że... chyba, że odkryję jakiś balsam, który swoim działaniem je zachwyci.
Czy ten taki jest? Zapraszam!
Produkt występuje w trzech smakowych wariantach - ja wybrałam granat i borówka amerykańska (pozostałe wersje to wanilia i mięta).
Myślę, że twórcy inspirowali się podbijającymi rynek balsamami EOS i Balmi - kształt i sposób nakładania balsamu podsuwa mi takie spostrzeżenie. Kolorowa podstawka ma na sobie jajeczko balsamu - przeźroczysta część jest "przykrywką".
Bardzo mi się to podoba, że nakładamy go na usta bez użycia palców - higiena przede wszystkim!
Balsam ma za zadanie nawilżyć, odżywić, wygładzić, chronić i nadać ustom blask. Moje pierwsze wrażenie - ale cudo! Choć szczerze mówiąc, czy tak do końca jest...?
Produkt faktycznie nawilża i wygładza usta, co do ochrony to mogłabym mieć wątpliwości, chociaż wiadomo, że jeśli usta są nawilżone są mniej podatne na wszelkie zewnętrzne czynniki.
Blask faktycznie nadaje, nie lepi się - ale najprzyjemniejszy jest jego słodki smak.
Balsam schowany jest w praktyczne, dokładnie zamykające się - co dla mnie ważne gdy noszę go w torebce - opakowanie przypominające kostkę lodu. Ma jednak ono wadę - trzeba uważać wkładając podstawę z jajeczkiem balsamu by trafić we wglębienie bo można gwintem uszkodzić balsam.
Cena - około 10-15zł
Dostępny m.in. w Rossmannie.
Nie jest to na pewno jakiś mój hit kosmetyczny - bardzo dobrze nawilża i ma praktyczne opakowanie.
Jeśli go porównać do masełka Nivea, które bardzo dobrze nawilża a opakowanie ma jak dla mnie mało praktyczne (czasem po prostu nie mogę go otworzyć) to myślę, że nie wypada źle pod kwestią nawilżenia i ochrony ust a to chyba najważniejsze.
Myślę, że warto wypróbować ten produkt - w mojej kosmetyczce miejsce ma, lecz nie wykluczam, że ideału będę nadal poszukiwała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz