środa, 18 czerwca 2014

Coś co zachwyca - pigmenty opalizujące z KOBO!






Kiedy zobaczyłam je w internecie - mówię - "Ej, ja muszę je mieć!".
Ale po dłuższym zastanowieniu stwierdziłam, że przecież ja nie lubię na oku błysku.


Ale cóż - przyszła promocja -40% w Naturze i wydało się, że ja tylko mówiłam, że nie lubię błysku - bo teraz nie mogę się bez niego obejść! 

Każdy makijaż który ostatnio wykonuję wzbogacam tymi cudeńkami - same popatrzcie! 

Na razie mam tylko 4 kolory, planuję zakup wszystkich.

Za cenę - 9.99zł chyba można sobie pozwolić .



Sea Shell to był pierwszy mój pigment, i kiedy wróciłam z drogerii do domu i szybko "zesłoczowałam" go na dłoni to się po prostu zakochałam! Złoto, które nie jest nachalne opalizujące na różowo bardzo przypadł mi do gustu. 
Codzienny makijaż bez niego nie może się już obejść. 



-------------------------------------


Piękny fioletowy odcień, którego w zasadzie wraz z koleżką "z góry" używam najczęściej. 
Delikatny pigment pięknie rozświetla oko. 

 -------------------------------------

A to pigment którego używam najrzadziej ze wzglądu na to, że niebieskich cieni na powiece wprost nie znoszę. 
Jednak kiedy spróbowałam go położyć na czarną kredkę dał bardzo fajny efekt. 
Piękny BabyBlue, który na pewno nie jedną z Was zachwyci. 


 -------------------------------------

 Jakoby nazwa miała nakreślać odcień zieleni wpadający w miętowy kolor, ja bym go określiła pistacją. 

Intensywna zieleń, jednak mimo wszystko delikatna. 




 -------------------------------------



Niestety z przykrością stwierdzam, że zdjęcia nie oddają całkowicie piękna tych pigmentów. 

Ja je uwielbiam i nie mogłabym się z nimi rozstać. 




Macie? Kochacie jak ja? 
Buziaki! 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz